Nie da się ukryć, że pasy rowerowe oddzielone miejscami parkingowymi zwiększają poczucie bezpieczeństwa. Nie ma problemu z samochodami zjeżdżającymi na pas i nie ma sytuacji konfliktowych z autobusem podjeżdżającym na przystanek, ale to nie znaczy, że to co mamy w Warszawie jest jakieś ultra niebezpieczne, Holendrzy jakoś żyją.Daniel_FCB pisze: ↑09 lip 2018, 9:12Mam w okolicy dwa pasy rowerowe - Dereniowa i Cynamonowa. O ile na zwykłych DDRach (KEN, Rosoła) walą tłumy casualowych rowerzystów, tak w wypadku Dereniowej i Cynamonowej widzę jedynie "panów w obcisłych spodenkach" (© --||). Veturilowiec zaswyczaj jedzie chodnikiem.
Odnosząc się konkretnie do pasów na tych dwóch ulicach (mieszkam w okolicy). Problemem tych pasów jest ich nieciągłość, dla casualowego rowerzysty koniec wyznaczonego pasa przed skrzyżowaniem jest jak kubeł zimnej wody, od razu wszyscy zjeżdżają na chodnik.
Poza tym, te pasy prowadzą aktualnie donikąd, jedynie Dereniowa ma połączenie z Ciszewskiego. Z drugiej strony ścieżka kończy się na rondzie, przed którym 90% rowerzystów i tak ucieka, bo Stryjeńskich nigdy nie była zbyt przyjazną ulicą... A Cynamonowa wprawdzie kończy się na Płaskowickiej i dalej można skręcić w spokojną Lanciego, ale kto to by robił? Od strony Ciszewskiego pas kończy się przed światłami, na nich trzeba skręcić w lewo, żeby dostać się na drogę dla rowerów co również nie zachęca casualowych rowerzystów.
No i ostatnią przyczyną, może nie taką ważną jest promocja tych pasów. One były krytykowane zanim w ogóle powstały, są przedstawiane jako niebezpieczne, niepotrzebne i zrobione niedbale. Szczególny prym wiedzie w tym Projekt Ursynów.
Pewnie gdyby domalowano na skrzyżowaniach z Gandhi pas rowerowy, dorobiono infrastrukturę m. in. na Stryejńskich, Pileckiego, czy kawałek na skrzyżowaniu Ciszewskiego i Cynamonowej to by i więcej rowerzystów jeździło.