Cytaty książkowe

Moderator: Szeregowy_Równoległy

JacekM
Śnieżynka
Posty: 8854
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23

Post autor: JacekM » 21 sty 2012, 1:34

Jacek Hugo-Bader - Dzienniki kołymskie pisze:Jemy śniadanie. Słońce, mróz, do najbliższej ludzkiej siedziby dziesiątki kilometrów, a tu nie wiadomo skąd zjawia się dwóch zalanych w trupa Jakutów i „dawajcie wodku!”. No, nie mamy. „To dawajcie likier Szosse”. Jura mówi, że też nie mamy, a oni, żebyśmy kupili mięso renifera. Mają całe dwie nogi z szynkami, czyli jakby pół zwierzaka. Jura pyta, ile chcą. Tysiąc rubli. Jura ma tylko trzysta. Może być! Biorą forsę i idą po wódkę. Trzydzieści kilometrów do Wostocznej! Piechotą, w dwudziestostopniowym mrozie. W Wostocznej jest stacja meteorologiczna, ale pracownicy przy okazji handlują wódką.
Likier Szosse to płyn do chłodnic. A denaturat w gułagowskich czasach nazywali likierem Błękitna Noc. Do dzisiaj miejscami nazwa ta funkcjonuje

Na razie odsyłają mnie do miejscowego hotelu. Prezydenckiego.
To mały, drewniany budynek o urodzie domku myśliwskiego. Prezydencki, bo został zbudowany dla Wiaczesława Sztyrowa, byłego prezydenta Jakucji, który pochodzi z Chandygi i często tu przyjeżdża. Sztyrow jest synem naczelniczki męskiego łagru znad rzeki Dyby, a hotel jest tylko dla „elitnych gości”. Jestem jedynym gościem, więc dostaję apartament prezydencki. Proszę o klucz. Mówią, że jest otwarte i nie trzeba zamykać, bo od siedmiu lat nikt tu nie kradnie. To znaczy w hotelu. Pytam, dlaczego akurat od siedmiu. Bo wtedy zbudowali ten hotel – odpowiada mój jakucki rozmówca.


[ Dodano: Sob 21 Sty, 2012 ]
i ostatni kawałek :p
Jacek Hugo-Bader - Dzienniki kołymskie pisze:Misza zostaje indywidualnym przedsiębiorcą. Zakres usług – uzdrawianie. Załatwia sobie stosowną licencję i państwowy certyfikat. Jest jednym z ośmiuset tysięcy legalnie działających w Federacji Rosyjskiej specjalistów usług magicznych (uzdrowiciele, jasnowidze, wróżki), z których korzysta co piąty obywatel. Lekarzy jest sześćset czterdzieści tysięcy.
(Uwielbiam kolekcjonować rosyjskie historie „od czapy”, dziwaczne statystyki dotyczące tego kraju. Na przykład, że czterdzieści procent jego obywateli wierzy w cuda albo że co dziesiąta placówka służby zdrowia nie ma kanalizacji. A jeden biznesmen z Moskwy, miłośnik internetowej gry fantasy, kupił wirtualny supermiecz za dwadzieścia tysięcy prawdziwych dolarów. Co trzeciej windzie w Rosji skończył się termin użytkowania, co znaczy, że jest wypracowana w stu procentach. A najwęższa winda jest w Petersburgu. Ma czterdzieści pięć centymetrów szerokości, i tyle samo głębokości. Na koniec warto wiedzieć, że cztery i pół miliona Rosjan mieszka w tymczasowych, zastępczych mieszkaniach, a w Moskwie w zeszłym roku zamordowano sześciu urzędników administracji mieszkaniowej).
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

JacekM
Śnieżynka
Posty: 8854
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23

Post autor: JacekM » 12 lut 2012, 21:21

Tylko ja mam za dużo czasu i tyle czytam? :D
Timothy Garton Ash - Historia na gorąco pisze:Zatelefonowałem do Jacka Kuronia, weterana opozycji, obecnie polskiego ministra pracy i opieki społecznej. Telefon odebrała jakaś pani.
– Czy mógłbym rozmawiać z ministrem Kuroniem?
– Ale to urząd cenzury! – odpowiedziała pani uprzejmie. (Numery telefonów różnią się tylko jedną cyfrą.)
– Sądziłem, że cenzurę zniesiono.
– Tak, ale nasze umowy obowiązują do końca lipca, więc nadal tu jesteśmy.
– W takim razie życzę miłej bezczynności.
– Dziękuję i wszystkiego najlepszego.
Jej głos brzmiał urzekająco.
Timothy Garton Ash - Historia na gorąco pisze:Na początku oblężenia Sarajewa na murze na wpół zrujnowanej poczty pojawił się charakterystyczny serbski napis „Tu jest Serbia!”. Ktoś nabazgrał pod spodem: „Nie, idioto, tu jest poczta!”. Mój przyjaciel Konstanty Gebert napisał o tym całą książkę, o obronie poczty. Ja wszakże chciałbym dodać coś od siebie: „Tu jest Europa!”.
+ ode mnie zdjęcie a propos drugiego cytatu: http://a3.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos- ... 1586_n.jpg
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 24727
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 12 lut 2012, 21:31

JacekM pisze:Tylko ja mam za dużo czasu i tyle czytam?
Może jako nieliczny rozumiesz ideę tego tematu :P
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

JacekM
Śnieżynka
Posty: 8854
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23

Post autor: JacekM » 12 lut 2012, 23:34

Wyczuwam ironię ;]
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

JacekM
Śnieżynka
Posty: 8854
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23

Post autor: JacekM » 28 lut 2012, 20:09

Timothy Garton Ash - Historia na gorąco pisze:Izraelski politolog Shlomo Avineri zauważył, że ateista-żyd i ateista-chrześcijanin to nie to samo: nie wierzą bowiem w innego Boga.
Timothy Garton Ash - Historia na gorąco pisze:Trudno powiedzieć, skąd pochodzą. Nikt dokładnie nie wie, kim są, ilu ich jest, ani gdzie żyją. Mieszkają w sześciu państwach i nie mieszkają w żadnym. Są lojalni wobec tych państw i nie są lojalni wobec żadnego. Ich język zapisuje się w pięciu różnych wersjach, cyrylicą, lecz także alfabetem łacińskim. Niektórzy uważają się za Ukraińców, inni za Słowaków, a jeszcze inni za Polaków. Albo Rumunów. Albo Węgrów. Albo Jugosłowian. Wielu jednak utrzymuje, że są „Rusinami” lub „Rusinami karpackimi” albo „rusnatsi”. Albo unoszą ręce w górę i odpowiadają, jak to czynią od dawien dawna chłopi z pogranicznych obszarów słowiańskich: Jesteśmy tutejsi.
Teraz wszakże mają rząd tymczasowy, który chce utworzyć nowe państwo narodowe. Państwo, które nazywa się Ruś.
Rozmawiam właśnie z premierem. Siedzimy w gabinecie, w którym pracuje jako farmakolog w dużym szpitalu w Użhorodzie, stolicy rejonu, który Ukraińcy nazywają Ukrainą Zakarpacką, lecz on twierdzi, iż powinien nazywać się Podkarpacka Ruś. Profesor Iwan Turjanica jest tęgim, pogodnym, energicznym człowiekiem, z gęstymi czarnymi włosami, jasnymi oczyma i bardzo rezolutnym. Ubrany jest wedle najnowszej mody wśród Rusinów: kurtka ze sztucznego tworzywa i spodnie w prążki. Przedstawił mnie ministrowi spraw zagranicznych, który przyjechał specjalnie ze Słowacji, oraz ministrowi sprawiedliwości, który jest chirurgiem w tym samym szpitalu. (…) w maju 1993 r. on i jego koledzy utworzyli rząd tymczasowy Rusi Podkarpackiej.
Jak na to zareagowały ukraińskie władze?
„Normalnie” – odpowiada. (Ponieważ to lud pograniczny, rozmawiamy mieszaniną języka słowackiego i polskiego.) „Normalnie. Zainscenizowały mi wypadek samochodowy”. Później wyprowadza mnie na zewnątrz i pokazuje uszkodzony samochód. (…)
Profesor Turjanica wręcza mi plakietkę z ich symbolem narodowym: żółte i złote pasy i stojący na dwóch łapach czerwony niedźwiedź. Bardzo to ładne.
Czy mają hymn narodowy? Tak, oczywiście. Czy mógłbym zobaczyć tekst? No cóż, chyba nie mają żadnego egzemplarza pod ręką. „Ale” – powiada usłużnie minister spraw zagranicznych – „możemy go zaśpiewać!” Bardzo proszę. Niestety stają się jednak wstydliwie i zamiast zaśpiewać, zaczynają szperać, aż znajdują słowa napisane przez Aleksandra Duchnowycza, żyjącego w XIX wieku księdza, uważanego za ojca narodu. „Podkarpaccy Rusini – zaczyna się hymn – powstańcie z głębokiego snu”. (…)
Gdy pytam premiera, czy jego rząd uzyskał uznanie międzynarodowe, oświadcza z dumą: „Tak, zostaliśmy przyjęci do UNPROFOR-u”.
„UNPROFOR? Ale to były siły wojskowe w Bośni”.
„Przepraszam, miałem na myśli UNPRO”.
Ustalamy wreszcie, iż organizacja ta nazywa się UNPO – Organizacja Narodów i Ludów Nie Reprezentowanych. Po powrocie sprawdzam stronę UNPO w internecie i znajduję tam listę przeszło pięćdziesięciu członków, poczynając od Abchazji, Aborygenów w Australii, Acheh/Sumatra, po Kurdystan, Nagaland, Timor Wschodni i Tybet.
Timothy Garton Ash - Historia na gorąco pisze:„Cieszę się” – oświadczył Henry Kissinger – „że jestem w Europie Wschodniej, chciałem powiedzieć, Środkowej”. I w ciągu całego wystąpienia powtarzał: „Europa Wschodnia, chciałem powiedzieć, Środkowa”. Było to w Warszawie, latem 1990 r. W tym momencie zdałem sobie sprawę, że Europa Środkowa zatryumfowała. (…) Nawet królowa Elżbieta II mówiła o „Europie środkowej” w mowie wygłoszonej w parlamencie. A zatem zostało to oficjalnie ustalone. Jeśli królowa i Henry Kissinger mówią, że istnieje, to istnieje. (…) Powiedz mi, jaka jest twoja Europa Środkowa, a powiem ci, kim jesteś.
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
fik
Naczelne Chamidło
Posty: 27661
Rejestracja: 10 gru 2005, 12:34
Lokalizacja: so wait for me at niemandswasser

Post autor: fik » 21 mar 2012, 3:03

JacekM pisze:Tylko ja mam za dużo czasu i tyle czytam? :D
Tylko.

[quote="Colin Thubron w "Po Syberii""]Nagle drzwi otworzyły się na oścież i stanęło w nich dwoje milicjantów: niechlujny mężczyzna w mundurze i kobieta o kamiennym wyrazie twarzy, która przedstawiła się jako pracownica wydziału paszportowego. Powiało grozą, jak w czasach Breżeniwa.
- Czy tu mieszka Amerykanin? (*) - wrzasnęła baba z wydziału paszportowego i wlepiła we mnie wzrok. - Jest tu jakiś Amerykanin? - Zażądała ode mnie dokumentów, po czym odczytała mi specjalny przepis obowiązujący w Republice Buriacji, który nakładał na mnie obowiązek zameldowania się wpierwszym hotelu. - Gdzie pan się zatrzymał?
- Nie wiem. Jeszcze się nie zdecydowałem.
- Nie wie pan! Czemu pan nie wie?
- Dopiero przyjechałem. Nie podjąłem jeszcze decyzji. - Zwróciłem uwagę, że to słowo sprawia jej przykrość. Podkreśliłem je gniewnie.
- Zatrzymał się pan u tych ludzi?
Domyśliłem się, że to sprzeczne z przepisami.
- Nie.
- Dlaczego pańska wiza jest niekompletna?
- Nie jest. To wiza służbowa. Nie muszę do niej wpisywać Siewierobajkalska. I przez trzy dni nie muszę się nigdzie meldować.
- Teraz jest pan w Buriacji! Nasze prawo jest ważniejsze niż moskiewskie. Chodzi o pańskie bezpieczeństwo. Żeby się pan nie zgubił.
Stare i fałszywe usprawiedliwienie nadzoru: samospełniająca się przepowiednia, że nikt i nic nie obejdzie się bez kontroli.
(...)
Wydział paszportowy nie dał za wygraną i zażądał paszportu od Szamila. Chłopak cisnął kobiecie dokument. Ojciec oskarżył ją za o niegościnność i wygłosił jej miaukliwą reprymendę. Starszy syn ostentacyjnie zajadał szaszłyki przed nosem milicjanta, udając brak zainteresowania całą sprawą. Funkcjonariuszowi odpruwał się jeden pagon. Kobieta zwróciła się do Szamila:
- Pan ma paszport wydany w Nowosybirsku! Powinien pan się zameldować!
Szamil miał twarz obsypaną młodzieńczymi pryszczami i nosił grube okulary. Zdjął szkła z nosa, jakby miał już dość tej kobiety. Emanował niezgrabnym wdziękiem.
- Studiuję w Nowosybirsku - odparł tonem, jakim się przemawia do dziecka. - Ale tu jest mój dom. Mieszkam tu przez całe życie. Nie muszę się meldować we własnym domu.



(*) autor jest Brytyjczykiem, przyp. f.[/quote]
raz szalem, raz racą kibolskie łajdactwo!

JacekM
Śnieżynka
Posty: 8854
Rejestracja: 15 gru 2005, 14:23

Post autor: JacekM » 21 mar 2012, 20:25

W takim razie, skoro fik coś wkleił, to ja też mogę (żeby tak posta pod postem znowu nie pisać...)
Martin Pollack - Po Galicji pisze:Dwie rzeczy różniły Drohobycz od podobnych miasteczek regionu: na polach okalających go wsi dojrzewały najsmaczniejsze cebule w Galicji, co przyniosło mu miano stolicy galicyjskich „cybularzy”. A na gościńcu z Drohobycz do Tustanowic grasował podobno wampir, którego plugawy żywot opiewały dzieci podczas wszystkich odpustów w Galicji i Bukowinie: wampirem był Żyd Selman.
Selman Wolfowicz to postać historyczna: żył około 1750 roku i był bogatym żydowskim obywatelem Drohobycza. Wszelako większość przypisywanych mu niecnych uczynków należała raczej do legendy. Selman miał pod kontrolą wszystkie dochody miasta i przyległych wsi, nawet rusińskich świątyń. Trzymał klucze do kościołów, tabernakulów, chrzcielnic, dzwonnic i kazał sobie za wszystko płacić: za msze, chrzty, śluby i pogrzeby. W końcu stał się tak arogancki i żądny władzy, że obywatele zbuntowali się przeciw niemu, wygnali go z miasta, a kiedy potajemnie wrócił, skazali go na śmierć; aby uniknąć stryczka, Selman Wolfowicz przyjął jakoby wiarę chrześcijańską i wstąpił do klasztoru bazylianów w Drohobyczu. Jednak po śmierci Selmana jego duch nie zaznał spokoju, błąkał się, a po nocach wracał do miejsca swojej niesławnej działalności, do świątyni rusińskiej, gdzie niszczył sprzęty oraz konfesjonały i wyczyniał różne bezeceństwa. Aby położyć temu kres, obywatele wykopali zwłoki Selmana, odcięli im głowę, a tułów zatopili w bagnie przy drodze do Tustanowic. Tam właśnie Żyd Selman miał czyhać potem na bogobojnych wędrowców jako wampir.
Martin Pollack - Po Galicji pisze:(…) Saul Raphael Landau, był syjonistą i przez pewien czas współpracownikiem Teodora Herzla; przedsięwziął uciążliwą podróż z Wiednia do tej karpackiej wsi w najodleglejszym zakątku monarchii, gdzie nie było restauracji i hoteli, lecz tylko knajpy z gorzałką, niedbale sklecone chałupy, chybotliwe drewniane kładki i błoto po kostki, a uczynił to, ponieważ na pierwszym Światowym Kongresie Syjonistycznym w Bazylei (w 1897 roku) odczytano listy siedmiuset pięćdziesięciu sześciu rodzin z Borysławia, liczących w sumie cztery tysiące dusz; w tych listach żydowscy górnicy naftowi wyrażali swoją gotowość udzielenie niezwłocznej odpowiedzi na wezwanie Herzla i wyjazdu do Palestyny. Był to niespodziewany prezent: tylu podpisów nie zebrały nawet wielkie gminy żydowskie w Galicji, we Lwowie, Przemyślu czy Tarnopolu. Kiedy Landau czekał na dworcu w Drohobyczu na lokalny pociąg do Borysławia, przeżył, jak się wydaje, drugą niespodziankę: tak zwany „szlak naftowy” był chyba jedyny w szeroko rozgałęzionej sieci kolejowej austriackich prowincji koronnych, na którym pociągi kursowały według „wyznaniowego rozkładu jazdy”: w czasie szabatu, od piątkowego do sobotniego wieczoru, kiedy to wierzącym Żydom nie wolno było podróżować, ruch osobowy wstrzymywano z braku pasażerów.
Martin Pollack - Po Galicji pisze:W ogóle wszędzie w Galicji pito dużo, zwykle gorzałkę, do której Hucułowie lubili dodawać paprykę, tłuczony pieprz lub miód – nigdzie jednak nie pito tyle co w Żabiu. Jak pisał Stanisław Vincenz, miejscowy wójt, niejaki Petro Szekieryk-Donykiw, często się skarżył, że odkąd mieszkańcy Żabia posiedli sztukę pisania, imię Pana Boga, Hospod-Boh, piszą przez małe „h”, ale słowo horiwka, czyli gorzałka, rozpoczynają z szacunkiem od wielkiej litery.
(…) W Słupejce znajdował się też szpital dla syfilityków. Syfilis uchodził wśród Hucułów za „chorobę domową” i od wielu dziesięcioleci miał charakter endemiczny, co niektórzy autorzy tłumaczyli swobodą seksualną huculskich górali. Opowiadano o niej prawdziwe cuda. Jak donosił Przewodnik po Galicji Hartlebena (z 1914 roku), zdarza się tam, że ojciec żyje z córką, a dziadek z wnuczką; ojciec jest jakoby wręcz zobowiązany postarać się o potomstwo, jeśli synowa nie zachodzi w ciążę. Z pewnością była w tym złośliwa przesada, ale nie ulega wątpliwości, że dziedziczony syfilis często prowadził do narodzin kretynów i idiotów, którzy rzecz jasna umierali zazwyczaj już w wieku wczesnodziecięcym.
Ale nawet jeśli dzieci przychodziły na świat zdrowe, nie miały łatwego życia. Wiele matek podwało noworodkom pomyje na łyżeczce, aby później, broń Boże, nie wyrosły z nich „francuskie pieski”. Poza tym dzieci chodziły samopas lub pod „opieką” starszego rodzeństwa. Matki bały się jedynie troli i leśnych strzyg, o których Hucułowie wiedzieli, że rodzą one głupie potomstwo i chętnie zamieniają je potem na mądre dzieci ludzkie. Jeśli Hucuł miał pod swoim dachem takiego gamonia, mógł uciec się do niemal pewnego środka, by skłonić leśną strzygę do zamiany zwrotnej: wystarczyło tylko grzmocić podrzutka tak długo i mocno, aż zaczynał rozdzierająco wrzeszczeć; strzyga musiała usłyszeć wrzask i zdejmowała ją litość dla własnego udręczonego pisklęcia; kiedy gasło światło, zwracała dziecko huculskie i znikała ze swoim raz na zawsze. W ten sposób w Żabiu i okolicznych przysiółkach nieraz odbijano upiorom mądre dzieci.
bury me in my favourite yellow patent leather shoes / and with a mummified cat / and a cone-like hat.

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7496
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 21 mar 2012, 21:16

Żeby JacekM mógł wkleić coś więcej, to i ja się dorzucę ;)


[quote="Jacek Hugo-Bader "Biała gorączka", wyd. Czarne 2009"]__Tylko jeden raz musiałem zapłacić, chociaż ślubowałem sobie, że nigdy ani policjantowi, ani milicjantowi nie dam łapówki. Wolę płacić mandaty.
__To było na ruchliwej drodze M7, na wielkich i równych stepach między Kazaniem a Ufą. Jeśli zdarzy się podjazd, nie jest stromy, ale może mieć dwa, trzy kilometry, i tak samo długa jest linia ciągła, na której nie wolno wyprzedzać. Wzdłuż niej na holu ciągnęły się dwa samochody ciężarowe. Koła ledwo się kręciły. Na pewno jechały wolniej, niż stary człowiek idzie o kulach.
__Razem z innymi samochodami wyprzedziłem ten konwój, a po przejechaniu kilkuset metrów zobaczyłem milicjanta z lornetką. Jego kolega zatrzymywał wszystkich, którzy zrobili to co ja. Na poboczu stało kilkadziesiąt aut. Wszyscy bez protestu dawali w łapę po tysiąc rubli, bo w Rosji za wyprzedzanie na ciągłej można odebrać prawo jazdy na pół roku.
__Zapłaciłem i odjechałem. Ale po kilkuset metrach stanąłem. Konwój z zepsutą ciężarówką właśnie wtoczył się na wzniesienie. Szybko zawrócił, zjechał, znowu zawrócił i co chwila wyprzedzany przez inne samochody, rozpoczął mozolną wspinaczkę pod górkę.[/quote]

Awatar użytkownika
Bastian
Sułtan Maroka
Posty: 36106
Rejestracja: 13 gru 2005, 14:08
Lokalizacja: Gdzieś tam na północy...

Post autor: Bastian » 21 mar 2012, 21:20

Konwój z zepsutą ciężarówką właśnie wtoczył się na wzniesienie. Szybko zawrócił i co chwila wyprzedzany przez inne samochody, rozpoczął mozolną wspinaczkę pod górkę.
Ja nawet pamiętam ten tekst, ale tu czegoś jakby brakowało (ze wzniesienia zawrócił i zaczął wspinaczkę? a co ze zjazdem na dół?) - ty zjadłeś, czy sam autor? ;)
Honi soit qui mal y pense... Chemia teraz doszła do wspaniałych wyników. Robią wiewiórki z aminokwasów. Kir Bułyczow
Gdzieś tam może i jest prawda, ale kłamstwa tkwią w naszych głowach. Terry Pratchett
Darmowy ser znajduje się tylko w pułapkach na myszy. Kir Bułyczow

Awatar użytkownika
hafilip84
Jego Gryząca Albumowość
Posty: 7496
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:03
Lokalizacja: Legionowo

Post autor: hafilip84 » 21 mar 2012, 22:20

Ja... Ale najlepsze jest to, że jak tydzień, czy dwa tygodnie temu czytałem to po raz pierwszy, to mi to dokładnie tak samo nie pasowało jak Tobie... Znaczy: przeczytałem pierwsze "zawrócił" i dalej czytałem od drugiego... Dzisiaj przy przepisywaniu też mi to nie pasowało... 8-(

Awatar użytkownika
Szeregowy_Równoległy
Szeregowe Chamidło
Posty: 11868
Rejestracja: 13 paź 2008, 11:37

Post autor: Szeregowy_Równoległy » 05 kwie 2012, 21:22

Andrzej Iwan 'Spalony', wyd. Buchmann, 2012 pisze:Do Kobierzyna, gdzie mieści się szpital, trafiłem na własną prośbę dokładnie 4 maja 2002 roku. Wcześniej musiałem odleżeć dwa tygodnie w szpitalu przy ulicy Żeromskiego, czekając aż w Kobierzynie zwolni się miejsce. Te dwa tygodnie to i tak nic - oferta specjalna, dla mnie, po znajomości. Inni, żeby dać się zamknąć w tym odizolowanym budynku, musieli czekać znacznie dłużej - niektórzy rok, niektórzy dwa lata. Pijak z przeszłością piłkarską miał ciągle łatwiej. Nawet zamknąć w wariatkowie było go łatwiej.
Najbardziej mnie zdziwił brat Kory Jackowskiej, tej z Maanamu. Niestety, już nie żyje. Otóż Andrzej wraz z kolegą wypili... płyn hamulcowy. Ale to jeszcze nic. Oni ten płyn hamulcowy wypili, a następnie wsiedli do auta i ruszyli. Nie wzięli pod uwagę, że tak naprawdę wypili hamulce i zupełnie nie mają jak się zatrzymać. Rąbnęli w przystanek autobusowy i stracili pracę... Potem, jak Andrzej nie miał już pieniędzy i brakowało mu na ubrania, to zimą chodził w czerwonym płaszczu siostry z wielkimi guzikami. Wyglądałoby to śmiesznie, gdyby nie było takie straszne.
129, 177, 178, 187, 194, 197, 207, 716, 401, 517, N35, N85, R1, R3, S1.

Nazywam się Major Bień

Awatar użytkownika
Szeregowy_Równoległy
Szeregowe Chamidło
Posty: 11868
Rejestracja: 13 paź 2008, 11:37

Post autor: Szeregowy_Równoległy » 25 cze 2012, 18:25

Mariusz Pasek - Trepy, szweje i bażanty pisze:Powróciwszy z SBB (Szkolnej Baterii Dowodzenia), gdzie gościł u znajomego kaprala, sierżant Kozioł natychmiast udzielił reprymendy podchorążemu Bratkowi.
- Co wy sobie wyobrażacie, kurwa!? - podoficer cisnął "Sokołem maltańskim" o posadzkę. - Co to za jaja?
- Nie wiedziałem - bronił się Bratek - że tu nie wolno czytać...
- Czytać to wolno, jak sobie znajdziecie na to czas! Ale na służbie to macie służyć! Zrozumiano!? Służyć, a nie książki sobie podczytywać!
- Przecież była mowa, że mamy się uczyć regulaminu.
- Bo to co innego! Regulaminy to macie na stanie i mają w szufladzie leżeć. Jakby weszedł ktoś za inspekcją, to możecie udawać, że niczego nie czytacie, tylko sprawdzacie, czy jakiejś kartki podkleić nie trzeba. Regulamin można łamać tylko wtedy, gdy się przestrzega Regulaminu. Zrozumiano?
- Tak jest...
129, 177, 178, 187, 194, 197, 207, 716, 401, 517, N35, N85, R1, R3, S1.

Nazywam się Major Bień

Awatar użytkownika
Pawel_
Sierściuch
Posty: 6176
Rejestracja: 01 maja 2007, 18:08
Lokalizacja: Zagłębie Szklane :-)

Post autor: Pawel_ » 01 lip 2012, 18:13

Stefan Szczepłek - 'Deyna', wyd. Marginesy, 2012 pisze:Bogu ducha winien Deyna stał się człowiek poszukiwanym przez wojsko i milicję za uchylanie się od służby wojskowej. ŁKS nie miał takich możliwości jako krakowsko-gwardyjska Wisła, która kiedyś, by ustrzec swojego gracza przed ścigającymi go z tego samego powodu patrolami Wojskowej Służby Wewnętrznej (czyli dzisiejszej żandarmerii wojskowej), zamelinowała go w więzieniu, skąd radiowozem dowożony był na mecze.

Awatar użytkownika
Szeregowy_Równoległy
Szeregowe Chamidło
Posty: 11868
Rejestracja: 13 paź 2008, 11:37

Post autor: Szeregowy_Równoległy » 01 lip 2012, 18:27

Szczepłek... Jak ja tego gościa nie trawię. Sumienie dziennikarstwa, Stefan Zawsze Dziewica, a tu proszę, złodziej tekstów.
R. Hurkowski, S. Szczepłek, Z. Kumidor, Z. Pawłowski - 110 lat FC Barcelona. Polskie ślady w historii klubu (rok wydania 2009) pisze:Pierwszy występ był imponujący, bo na Campo de Les Corts Cracovia zremisowała 1:1. W drużynie rywali wystąpiły takie sławy jak Joseph Samitier i Paulinio Alcantara, a gola bramkarzowi o nazwisku Ferenc Plattko strzelił Zygmunt Chruściński. Dzień później, w drugim meczu Barca Plattko znów został raz pokonany, ale Stefan Popiel w naszej bramce skapitulował aż siedem razy (…). Gdy fetowano stulecie Barcelony, Katalończycy nie zapomnieli o wizycie Cracovii; jej mecze odnotowano także w „złotej księdze Realu”.
Cracovia. 100 lat prawdziwej historii. (Kolekcja klubów FUJI, tom 10) (rok wydania 2006) pisze: Wstęp był imponujący, bo na Campo de Les Corts w pierwszej grze Cracovia zremisowała 1:1 – w jej składzie takie sławy jak Joseph Samitier i Paulinio Alcantara, a gola bramkarzowi o nazwisku Ferenc Plattko strzelił Zygmunt Chruściński. Dzień później, w drugim meczu Plattko znów został raz pokonany, ale Stefan Popiel w naszej bramce skapitulował aż siedem razy (…). Gdy fetowano stulecie Barcelony, Katalończycy nie zapomnieli o wizycie Cracovii; jej mecze odnotowano także w „złotej księdze Realu”.
Informacja pochodzi od autorów "encyklopedii piłkarskiej Fuji: Rocznik 2011 – 2012", którzy w tej encyklopedii tę informację zamieścili. Stefan, jak to Stefan, nie uznał za stosowne w jakikolwiek sposób się do tej informacji odnieść, bo co się będzie Wielki Pan Dziennikarz z Osiągnięciami przejmować jakimiś maluczkimi.
129, 177, 178, 187, 194, 197, 207, 716, 401, 517, N35, N85, R1, R3, S1.

Nazywam się Major Bień

Awatar użytkownika
MeWa
Cukiereczek
Posty: 24727
Rejestracja: 14 gru 2005, 21:34
Lokalizacja: Czachówek Centralny Południowo-Środkowy

Post autor: MeWa » 02 lip 2012, 0:51

Owszem, są to cytaty z książek, ale nie wiem, czy intencją tego tematu było akurat zamieszczanie takich cytatów i dyskusja o uczciwości autorów.
STACJA METRA "RATUSZ" POWINNA NAZYWAĆ SIĘ "PLAC BANKOWY"

[size=0]M-1 1 7 9 14 15 182 208 523[/size]

ODPOWIEDZ